Friday, February 16, 2007

Web 3.0? Juz powstaje web 4.0

W artykule na moim ulubionym portalu hightech zdnet znalazlem bardzo ciekawy wpis:

From semantic Web (3.0) to the WebOS (4.0) by ZDNet's Dan Farber -- Nova Spivack of Radar Networks maps out his view of the evolution of the Web over the next 25 years. Nova said he isn't sure about exact dates or technologies on the top end of the map, but his view of ten-year blocks to fully evolve each phase is realistic. Nor should we get hung [...]



Web 2.0 juz chyba zagoscil na dobre w naszym slowniku. Pora rozpoczac prace nad definicja web 3.0 opartej na semantyce czy web 4.0. Coz mozna powiedziec. Otwiera sie wiele ciekawych mozliwosci, wiele nowych mozliwosci biznesowych i przede wszystkim wiele mozliwosci lepszego zycia. Inna kwestia ze przypomina mi to troche scenariusz filmu Terminator3 tyle ze bez podrozy w czasie robotow.

Koniecznie warto zapoznac sie z artykulem Nova Spivack http://www.kurzweilai.net/meme/frame.html?main=/articles/art0689.html .

Warto w tej chwili mocno zastanowic sie nad kwestia semantyki w medycynie i jej wplywu na leczenie czy mozliwosci uzyskiwania informacji od pacjentow, analizy i podejmowania decyzji czy wsparcia decyzji lekarza. Zarzucone byc moze nieslusznie sztuczne sieci neuronalne maja chyba szanse na druga mlodosc w kontekscie semantyki. Biorac udzial w tworzeniu jednej z najwiekszych baz medycznych dla firmy ubezpieczeniowej juz 2 lata temu mielismy szanse w firmie zetnkac sie z problemem 'para semantyki' czyli tworzenia i zarzadzania duza iloscia trescia polaczonych logicznie na wielu szczeblach. Teraz z pewnoscia bedziemy myslec o wdrozeniu webowym dla szerokiego grona odbiorcow.

Jezeli wiec mlodzi rewolucjonisci internetu chcecie sie zajac czyms ambitnym, zapraszamy do Activeweb lub polecamy prace nad uslugami web 3.0 i monitorowanie takich firm jak http://www.radarnetworks.com/. Sponsorem jest nikt inny jak Paul Allen!

Thursday, February 15, 2007

CBA wkracza do szpitali

Dzisiaj wszyscy żyją wielką aferą oskarzen szefa kardiochirurgii w MSWiA. Dziennikarze maja pożywkę a pacjenci z otwartymi oczami słuchają i nadziwić się nie mogą. Po wczorajszej nagonce - nota bene agenci CBA wyglądają prawie jak FBI, czekam na pierwsze oddcinki serialu Agencji CBA - dzisiaj odezwały się pierwsze glosy czy przypadkiem oskarzenia nie poszly zbyt daleko.

Dlaczego jezeli 'ten' lekarz wymusza taka lapowke, i wie o tym 'pol miasta' zwykli policjanci nic z tym nie robią. Moze dlatego, ze pacjenci tego nie zglaszaja. Moze dlatego ze policja nie ma internetu ('o tym mam nadzieje napisze w innym watku - opowiesc o wydziale scigania przestepczosci elektronicznej bez internetu').

Lapowka sprawa powazna - zwlaszcza gdy polaczona jest z jej wymuszeniem - ale co z monitorowaniem samej jakosci kliniki, lekarza etc. Czy takowa istnieje w Polsce?

Wg mnie nie. Co gorsza, wielokrotnie dyskutowalem z przedstawicielami srodowiska medycznego nad potrzeba takiego systemu, i nieliczni wyrazili opinie potrzeby takiego projektu.

Czy istnieje system ktory pozwala jednemu szpitalowi przyznaczyc wiecej finansowania bo ma swieze przescieradla, odnowione pokoje, przeszkolonych psychologicznie lekarzy i dba o jakosc zycia pacjentow podczas hospitalizacji? Wydaje mi sie ze nie.

Czy istnieje internetowe forum pacjentow ktore omawia jakosci uslug szpitali - przenosi wiedze 'powtarzana z ust do ust' na pole uporzadkowane, grupujace informacje. Ja nie znam.

Czas uruchomic projekt ktory w USA dawno powstal - namiastke oceniania jakosci uslug medycznych. Nie mowie jak, nie mowie kiedy, ale z pewnoscia trzeba to uruchomic aby przynajmniej wstepnie dac pacjentom poczucie mapy drogowej. Jezeli na aukcjach mozna ocenic sprzedawce, do dlaczego nie mozna ocenic kliniki, oddzialu, szpitala, lekarza.

Licze na rozpoczecie dyskusji na temat - "jak ocenic w Polsce klinike i jak zaangazowac pacjentow aby korzystali z tej formuly" dla dobra nas wszystkich.

www.healthcarereviews.com
DrScore

Saturday, February 10, 2007

Dyskusja o jakosci danych i co bedzie jutro

W firmie oczywiscie zamiast spokojnie pojsc do domu, spedzilismy 2h rozmawiajac co wlasciwie bedzie sie dzialo jutro z informacja i szeroko pojeta informatyka. Pretekstem do rozmowy byly spotkania mlodych ludzi programujacych w Ruby. Juz sie wszyscy nauczylismy PHP, C#. Ok, zapomnijcie. Jest nowa zabawka - Ruby. Poniewaz czesc naszej ekipy IT to wlasnie ludzie, pelni szalonych pomyslow, rewolucyjne mozgi, mam dosc dobre informacje co i jak sie dzieje w tych sprawach. I choc sam wywodze sie z ekipy dla ktorej nie wazne jest czy idzie sie szosa, po gorach czy autostrada, wazne aby dojsc we wskazanym czasie do celu, to mlodzi informatycy, jak chyba nigdy dotad, pelni sa checi zaistnienia ze swoimi umiejetnosciami na nasyconym i 'wszystko wymyslonym' swiecie interentu i aplikacji - co budzi ich obawy co do rozwoju, przyszlosci...

Nasza dyskusja wiec zeszla szybko na tematy w ktorych moglem podjac dyskusje - co dalej? Co pozostalo do zrobienia?.

Google zrobil juz wyszukiwarke, GG ma komunikator, Skype zrobil glos i video, grono zrobil cos w rodzaju myspaces a O2 implementuje youtube. A co nam pozostalo ?


Mozemy oczywiscie patrzec co sie dzieje na "zachodzie" i to kopiowac. Ja proponuje wrocic do podstaw i zastanowic sie o co w tym wszystkim chodzi, krok do tylu aby pojsc krok dalej.

I tutaj zeszlismy na rozmowe o jakosci danych. Ja uzywam google na codzien. Ale coraz bardziej jestem z niego niezadowolony. Wlasciwie, to zaczyna mnie denerwowac. Takie same opinie zaczynam slyszej od innych osob. Jezeli szukam czegos konkretnie, google jeszcze spelni zadanie, ale jezeli chce znalezc cos o wysokiej jakosci. Uuu, dziekuje. Do tego stopnia, ze chcac rozwinac swoja wiedze na dowolny temat uzywam del.icio.us niz google.

Google ma wplyw takze na dzialania firm. Przyklad - problem w naszej firmie - jak zrobic aby wpisujac haslo 'zdrowie' w google poradnikmedyczny.pl pojawil sie gdzies w pierwszej dziesiatce. Energia zamiast pojsc w zawartosc strony idzie w proby przekonania maszyny co do wartosci kontentu ktorego i tak nie rozumie. A moze my nie walczymy z maszyna - my walczymy z innymi ludzmi ktorzy takze chca byc w pierwszej dziesiatce a maszyna na to pozwala. Nie jest problemem ze nie wiemy jak to zrobic - problem tkwi w czasie jaki musimy na to poswiecic. Uswiadomilismy sobie ze cos jest nie tak z sama zasadnoscia dzialania google i jego wplywu na programistow czy project managerow. Zaczynamy skupiac sie jakich uzyc tagow, robimy netpr czy inne metody aby nasze zasoby byly lepiej rozpoznawane choc jest ich i tak najwiecej w polskiej medycynie a przed nami pojawia sie strona o 'diecie gwiazd'. Portal zdrowie.med.pl ktory nie dosc ze posiada nieaktualizowane zasoby od 3 lat, przez prawie rok byl wylaczony a tresci ma niezgodne z HONCode nadal wisi na gorze listy. Cos jest nie tak?

Nie jest mozliwe abysmy byli samotni w tym przekonaniu ze google opanowal tylko na moment chaos i po parunastu latach dzialania, zaczyna szwankowac. Byl dobry na swoje czasy ktore chyba mijaja.

Zetknalem sie z dwoma ciekawymi projektami ktore wychodza naprzeciw problemowi:

Sam google prowadzi ciekawy projekt (angielskojezyczny narazie) majacy na celu dodac element jakosciowy do zasobow. Mozna znalezc go pod adresem Google Co-Op. Nie za bardzo rozumiem jak to ma niby dzialac, ale chyba to cos w rodzaju skrzyzowania digga z dmozem. Mimo iz aktywnie dzialam w tym projekcie, efektow nie widac :).
Tak wiec za moment google wskaze instytucje (osoby) ktore wskaza nam internautom co jest dobre. Nie mam pojecia jak google poradzi sobie z problemem, iz kiedys jakis schozofrenik zatrudniony w google zacznie tagowac nie te strony co trzeba. Bo przeciez pytanie nie jest czy to sie stanie, a kiedy.

Cieszy mnie zauwazenie problemu przez rodzimego netsprint i uruchomienie trafiic indexu. Jednak nie jest to rewolucja, raczej laczenie roznych informacji, ktore moga zawiesc.

Nowe podejscie do wyszukiwania zaprezentowano w Rollyo. Rollyo zbiera informacje o stronach ktore wskazujemy jako 'dobre'. Nastepnie ja lub inne osoby moga przeszukiwac internet ale wylacznie wewnatrz zasobow ktore wskazalismy. Jezeli Albert zna sie czasoprzestrzeni, zadam jemu pytanie o teorii wzglednosci. Pomysl nowatorski a prosty. Moze wada jest sam silnik juz wyszukiwania (yahoo) ktory sobie nie radzi, ale pierwszy krok postawiono w nowym kierunku.


Idac tym tropem, wydaje sie ze kwestia wyszukiwania informacji i zarzadzania nimi wlasciwie jeszcze nie zostala dotknieta a google jedynie zarysowal problem. Teza odwazna ale dla mlodych programistow jakze optymistyczna.

Mamy grono, Skypy wprowdzil grupy, mamy live communicatora, mamy miliardy stron, RSSy i ... i nadal musimy uzyc google aby znalezc informacje na temat najnowszej terapii cukrzycy, kto moze nam pomoc, gdzie jest szpital i ktory Profesor moze cos ciekawego nam opowiedziec aby zylo nam sie lepiej. Moim zdaniem, przypadkowosc wyszukiwanych informacji i wynikajaca z tego jakosc w kwestii problemow zdrowia jest nie do zaakceptowania i wymaga rozwiazan.

Dlatego Web 3.0 i sieci semantyczne sa blizej niz nam sie to wydaje. A jezeli tak jest, jaki ma to wplyw na budownei portali medycznych i jakosc zycia pacjentow? Wg mnie bedzie mialo wplyw znakomity, co mam nadzieje, przedstawie niebawem

Tymczasem polecam pojscie tropem:
why_the_world_is_ready_for_the.html

MedSpaces - cala ta technologia na nic ?

Witam serdecznie na moim eksperymentalnym blogu. Celem jego pisania jest proba przyciagniecia uwagi osob ktore zywo zainteresowane sa przyszloscia informacji medycznej w najblizszych latach.

Od 5 lat tworze portale medyczne. Udalo mi sie popelnic takie projekty jak poradnikmedyczny.pl oraz cala siec openmedica (wczesniej pod nazwa Open Medical Network), czy portal Ministerstwa Zdrowia. Oczywiscie nie programowalem ich sam, przy projektach uczestniczylo i uczestniczy wiele wspanialych ludzi. Moja rola teraz juz ogranicza sie do tworzenie zalozen dla projektow i definiowanie strategii.

Zabawna historie przezylem rok temu kiedy wybuchlo juz na dobre pojecie web 2.0. W jakiejs rozmowie z kolega powiedzialem, ze tak naprawde nie rozumiem o co chodzi z tym web 2.0. Mlodzi krawaciarze rozbijaja sie debatujac nad rola web 2.0 a my drapiemy sie w glowe. Moj kolega tylko pokiwal glowa i powiedzial - to jest to co robicie od ostatnich 2 lat.

To troche definiuje nasz zespol. Bardzo duzo pracujemy, i czesto brakuje nam czasu aby dorobic filozofie do projektow.

W medycynie istnieje takie pojecie jak 'jakosc zycia czlowieka'. W informatyce, zwlaszcza tej innowacyjnej, zapominamy, ze koniec koncow jednym z efektow naszych dzialan ma byc wlasnie poprawa tej jakosci. W medycynie podejmujemy specjalne wyzwanie czy wrecz odpowiedzialnosc. Tworzac projekt rejestrow medycznych czy projektow wsparcia decyzja terapeutyczna musimy pamietac, iz koniec koncow, po napisaniu ostatniej linijki - przekazujemy projekt ktory moze uratowac komus zycie, sprawic iz nie oslepnie lub bedzie zyc dluzej. To jest ta mysl ktora trzyma mnie przy decyzji odejscia od aktywnego zawodu lekarza na rzecz pracy przy projektach informatycznych dla medycyny. Ta mysla chce zarazic takze programistow i project managerow ktorzy czesto w innych agencjach poprostu nie widza glebszego sensu pracy.

Przyklad wplywu na moja jakosc ostatnich 'wynalazkow'

google - wplyw na moja jakosc zycia mial wielki.
grono - zaden lub wrecz przeciwnie. Mojej dziewczynie natomiast grono w przedziwny sposob zastapilo fora dyskusyjne ktore istnialy od lat. Moi koledzy podobno szukaja dziewczyn na grono. To takze moze diametralnie polepszyc jakosc ich zycia.

Jak Twoj projekt informatyczny wplynal na jakosc zycia innych ludzi?

Po to aby rozmawiac na temat wplywu internetu i komunikacji na jakosc zycia zalozylem tego bloga i serdecznie zapraszam Panstwo do dyskusji.